wtorek, 3 października 2017

Oczywiście, że bolano, ale przyznawanie się do to tego nie miało najmniejszego sensu. Znieczuliłam się wczoraj winem, dzięki czemu zasnęłam chwilę po 21. Ból brzucha zawsze sprawiał, że z nerwów nie panowałam nas sobą i budziłam się ze złami w oczach. Nie myślałam o niczym innym tylko o tej sytuacji. Wcale nie było dobrze, jak to próbowałam wszystkim wmówić. Było gorzej niż źle, było tak fatalnie że mogłam rozpłakać się w najbardziej zatłoczonym supermarkecie czy innym miejscu publicznym, zaraz po tym jak udawałam, że się uśmiecham czy opowiadam najzabawniejsze żarty jakie kiedykolwiek usłyszałam. Nie spodziewałam się niczego innego niż porażek. Tak jak wczoraj gdy chwilę przede mną spierdolił mój autobus, a ja nie mogłam nic innego zrobić tylko czekać na kolejny. Później było mi wszystko jedno jak wrócę i czym. Chciałam tylko rzucić się na łóżko i płakać. Miałam dosyć czekania na to, że w moim życiu będzie okey. Nerwowo rzuciłam szklanką o ścianę obserwując jak kruszy się tak jak moja psychika. Wcale nie byłam wariatką, ani nie miałam długofalowej depresji. Potrafiłam się cieszyć jak dzieciak, tak szczerze, a teraz czuję się pusto jak przez ostatnie dwa lata. Nie wiem co będzie dalej, ale nie umiem ruszyć przed siebie i zostawić to co było. Rozsądnie jakbym umiała zaopiekować się sama sobą, ale na razie nie jestem na to gotowa. 
Pamiętam jak czytałam kiedyś, że najpierw trzeba ułożyć sobie wszystko w głowie, polubić siebie i szanować, by móc kogoś przyjąć i obdarzyć go uczuciami. Z nienawiści do samego siebie, ciężko otworzyć się na innych. Dziwie się sobie, że się otworzyłam pomimo oporu do reszty świata, a szczególnie facetów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz