środa, 12 października 2016

Korytarze

Nie ogarniałam. Czas gnił jak szalony. Znowu nie radziłam sobie nocami. Ataki paniki, uczucie, że pewnie umrę, a przecież gówno osiągnęłam, dobija mnie bardzo mocno. Nie zliczę razy gdy się niby dusiłam i zasypiałam później przy oświeconym świetle. Z dobry rok męczą mnie te objawy. Bez diagnozy, bez recepty, rozkładając ręce, że niby wszystko to sobie wymyśliłam... W tym wszystkim chciałabym o czymś bardziej wartościowym, ale wypaliłam się zupełnie. Monotonia mnie męczy, ale nawet nie chce mi się tego wszystkiego zmieniać. W głowie jak codziennie natłok myśli, które usypiam robieniem tysiąca i jednej rzeczy na raz. I nigdy nie wychodzą, tak jakbym tego chciała. Zamiast irytacji oraz rozczarowania, w konsekwencji machnę na to ręką, niech świat się wali, trudno. Mam to gdzieś. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz