czwartek, 23 marca 2017

Miałam nerwicę na dzień dobry, jak tylko zobaczyłam wiadomość od Sebastiana. Nie wyświetliłam. Jednak bez tego i tak zdołałam przeczytać, że błagał mnie by poświęciła czas na rozmowę. Nie jestem jego koleżanką, ani nie zamierzam poświęcać mu minut z życia. Każdego wieczora żałuję czasu który kiedyś z nim spędziłam. Nawet wczoraj dopadły mnie takie myśli nim zasypiałam. Nienawidziłam go im dalej brnęłam z naszymi relacjami. Wreszcie cieszyłam się, że ostatnio poznałam kogoś nowego, cudownego kto i tak olał mnie po paru dniach, po tym jak łapaliśmy wspólny kontakt. Wiem, że poznawanie kogoś na siłę, szczególnie z mojej strony to i tak do niczego nie prowadzi, ale starzeje się i lepszy ktokolwiek porządny, niż desperackie powroty do kogoś kogo popchnęłabym pod nadjeżdżający samochód. Mocno irytuje mnie, że tak wygląda moja codzienność. Wdepnęłam w szambo po łokcie przez tego człowieka. Psychika zaorana i teraz boje się, że ktoś przyjedzie i mnie porwie. On byłby do tego zdolny, tylko by postawić na moim. Nie wiem ile dni minęło zanim totalnie zrozumiałam, że ten człowiek nic mi nie może zrobić, bo przecież jak ja go nie wpuszczę do środka, to nie wejdzie oknem. Może to już daleko za mną, jednak frustracja wynikająca z faktu że napisał do mnie, wcale nie zniknęła. Był bodźcem zapalającym we mnie pokłady nienawiści, zapalał całą tłumioną agresję. Nie pierwsza znajomość w moim życiu, która się skończyła. Zwykle czuje smutek, rozczarowanie, jest mi zwyczajnie przykro, ale odczuwanie obrzydzenia, nienawiści i żalu, że marnowałam każdą wolną minutę sprawia, że nienawidzę samej siebie za to jak dałam się wplątać w tak fatalną znajomość. Oby nigdy mnie to nie spotkało. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz