poniedziałek, 19 grudnia 2011

Mój dobry dzień

Czuję się tak…

No właśnie! Nawet nie umiem nazwać tego stanu. Wszystko potoczyło się dobrym torem. Dziś jest mój dobry dzień. I nic tego nie popsuło i wiem, że długo nie popsuje. Mój skromny, lekko artystycznie zwariowany styl życia niewiele się zmieniał. Wszystko wygląda tak jak parę dni temu. Już czuję tą magię świąt mimo, że za oknem nie ma śniegu…

To był naprawdę udany dzień! Byłam na szalonych zakupach przedświątecznych, w celu upolowania czegoś wyjątkowego na prezent dla moich potworków. Wiem, że nie planujemy obdarowywać się upominkami w Boże Narodzenie, ale co tam. Tak pewnie każdy z nas, wypali z czymś szałowym i zrobi taką akcję w stylu „prezent – niespodzianka”.



Z uśmiechem na twarzy spędziłam cztery godziny w galerii handlowej. Oglądałam wystawy sklepowe, po czym badałam wszystko, co przykuło moją uwagę. Szukałam jak najbardziej wyszukanych i zarazem praktycznych prezentów, a nie czegoś co będzie „zbierać kurz”.  Taaak… Było tyle tego wszystkiego, że nie mogłam się na nic zdecydować. Nie kupiłam niczego! Teraz, z braku formy, bolą mnie nogi i przydałby mi się jakiś masarz… Marzenie…

Jestem tak padnięta, że zaraz zrobię sobie gorącą czekoladę i położę się grzecznie spać. Tak! To będzie najlepsze zakończenie dnia. Może nie jedno z wybitnie oryginalnych zakończeń w moim wykonaniu, ale na pewno jedno z najbardziej sensownych. Przynajmniej odeśpię te minione, stresujące dla mnie dni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz