sobota, 4 marca 2017

Miałam spać, nie mogę. Gapiłam się długo na ściany, a później na brudny sufit. Miejsce jakby znajome, nie wiem dlaczego. Może dlatego, że mieszkam tutaj cięgle? Dziwne to wszystko wokół się wydaje. Jakbym tu była, jakbym to już czuła, przeżywała kiedyś. Pamiętam jakbym siedziała już tak po turecku opierając się o zimną ścianę, z zimnymi dłońmi która zwykle zajmowałam rysując. Nie wiem, nie rozumiem tego nagłego zbierania się na płacz. Bez powodu, od tak, nagle? Po udanym dniu, tygodniach, a nawet miesiącach. Pękałam. Deja vu wszystkiego na raz, chociaż sama nie wiem dlaczego. Może to czas, by naprawdę na poważnie skubnąć te leki nasenne, które Matyldzie przepisał najlepszy psychiatra. Mam jakieś dziwne poczucie, że ten dzień się już wydarzył. Początek marca, zwiastuny nadchodzącej wiosny i sam fakt, że śniłam nie o tym z kim prawdopodobnie będę (?), jest chyba niepokojące. Kolejny marzec w moim życiu, dziwnie znajome oczekiwanie na coś dobrego. Totalny mętlik, jakieś rozdarcie, jakbym umierała wewnątrz. Dlaczego dziś jestem jakaś słabsza, bezbronna? Co jest nie tak, skoro niczego mi nie brakuje? Może wmawiam sobie, że jest okey, buduje świat na iluzji, ale gnije od środka? Nie wiem, nie chce się męczyć, mam po prostu mdłości... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz