poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Odrzucałam ich wszystkich od siebie. Facet z Bieszczad również okazał się burakiem, a ja miałam kolejny powód do użalania. Albo i nie miałam. Kolejna znajomość, którą lajtowo traktowałam  jakieś miesiące temu zaczynała się przeradzać w coś poważniejszego. Właściwie mieszkaliśmy względnie blisko do siebie, to samo miasto, te same znajome i ulubione knajpy. To co, że gość ma dziewczynę, i jest sporo młodszy, ale inteligencją przewyższał nawet tych sporo starszych chłopaków. Mogliśmy tak ze sobą godzinami o wszystkim i o niczym. Ewidentnie działa chemia, a moim zdaniem ona nie musiała niczego wiedzieć. I spokojnie mogłam wypalić "ej wiesz, że mój bust ma rozmiar taki a nie taki, jeśli już o to pytasz" i nic się nie działo. Byliśmy tak wyluzowani, że aż sama nie poznawałam siebie, ale widocznie ludzie mogą się zmienić. Mam to gdzieś, czy to jest fair wobec jego laski, ale zwisa mi to co najmniej. Nie zrezygnuję z Filipa, chyba że poczuję jak oboje nie wnosimy nic do tej relacji. Trzeba mieć tą elastyczność, by nie było płaczu i zgrzytaniu zębów. Jak dobrze, że brzydkie kaczątka zaczynają pięknieć wraz z dużym biustem, biodrami i całymi tymi dodatkami jakimi są rzęsty XXL, czy czerwone usta. Nie tam żadne pasztety zapuszczone jak chaszcze, ale kobiece ciało które każdy facet pożąda u płci pięknej. Nie wszystko w życiu jest fair, nie będę ukrywać smutku z powodu swojej radości. Czasami lepiej, jak ludzie się rozstają, naprawdę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz