Czuje się źle. Jestem senna, przemęczona, bardzo zmęczona życiem. Mam dość, dość tego co dzieje się wokół mnie, jak wygląda rzeczywistość która mnie otacza. Dość. Opowiedziałam wczoraj świeżo poznanemu chłopakowi o wszystkim co mnie wkurza boli i irytuje, pierwszy raz moja historia nie była stertą podrasowanym kłamstw. Niczego nie kolorowałam, jak w zwyczaju to robię. Zrzuciłam z siebie ten ciężar, bo zwyczajnie potrzebowałam takiego oczyszczenia. To jak zwymiotowanie kiedy nas mdli. Tylko zamiast do kibla, wyrzucasz te emocje na kogoś, a to co on z nimi zrobi mało cię interesuje. Po tym jak Tomek, bo tak brzmi jego imię, bardzo ogólnikowo opowiedział mi o tym jak wygląda jego codzienność wyniosłam na powierzchnię moje stwierdzenia. To nie jest rozmówca, ani tym bardziej mężczyzna dla mnie. Kolejny ideał z dobrą pracą, wykształceniem, domem i znajomością świata. Poukładany, ogarnięty. Cacy. Przeciwieństwo mnie...
Ja już miałam dość udawania tego, że mam wszystko i jestem szczęśliwa. Nie chcę grać też na litość, ale nie chcę również zmuszać się do udawania kogoś, kim nawet nie jestem. I tak się stało, że dzięki temu jak potrafiłam się otworzyć, on wcale się nie wystraszył, a wręcz odczułam wdzięczność za moją szczerość oraz to w jaki sposób przedstawiłam moją sytuację. W końcu nie codziennie czyta się takie historie, a on zwyczajnie po ludzku podbudował mnie, zamiast krytykować. Miła odmiana, szczególnie gdy zwykle ludzie po bliższej znajomości i usłyszeniu "story of my life" mówią "aha, spoko". I na tym się kończy cała nadzieja "polubienia się".
Ja już miałam dość udawania tego, że mam wszystko i jestem szczęśliwa. Nie chcę grać też na litość, ale nie chcę również zmuszać się do udawania kogoś, kim nawet nie jestem. I tak się stało, że dzięki temu jak potrafiłam się otworzyć, on wcale się nie wystraszył, a wręcz odczułam wdzięczność za moją szczerość oraz to w jaki sposób przedstawiłam moją sytuację. W końcu nie codziennie czyta się takie historie, a on zwyczajnie po ludzku podbudował mnie, zamiast krytykować. Miła odmiana, szczególnie gdy zwykle ludzie po bliższej znajomości i usłyszeniu "story of my life" mówią "aha, spoko". I na tym się kończy cała nadzieja "polubienia się".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz