sobota, 28 maja 2016

Szczęście u stóp

Biegłam jak szalona przed siebie po tym jak obudziłam się prawie martwa o godzinie 6:03. Słońce chamsko wdzierało się przez brudne okno a ja czułam, ze już czas zmienić coś na lepsze. W japonkach na nogach i za dużym szlafroku przemieniłam niezliczona ilość kroków aż dopadła mnie zadyszka. Boże! Jak pięknie - pomyślałam mając ochotę krzyczeć z radości. Te zapachy, ciepłe promienie słońca, uczucie beztroski rozrywające klatkę piersiową doprowadziło mnie do prawdziwego wyrzutu endorfin. Nie chciałam już umierać. Nie dzisiaj, nie tej pięknej wiosny która nastała zakwitając w mojej duszy. Było cudownie! W drodze powrotnej odwiedziłam mały sklepik na uboczu i nawet nie istotne było dla mnie jak wyglądałam czy co inni o mnie pomyślą. To nie miało znaczenia, biło ode mnie szczęście. W drodze powrotnej wstąpiłam do małego osiedlowego sklepiku gdzie sprzedawała gruba kobieta z wąsem. Niewiele myśleć stałem się posiadaczka największego banana na dług  z zeszycie, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy! Chciałabym tak już czuć zawsze. Zawsze i na zawsze nie tylko tej wiosny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz