Ostatnio, siedzenie samotnie w domu, zupełnie mi nie służy…
Czuje się jak znudzone, bezbronne zwierzątko, które zapragnęło wyjść z klatki, by zażyć trochę rozrywki… Znów dusi mnie ta rutyna, ta paskudna pogoda, ta bezradność wobec psującego się komputera …
Zadzwoniłam więc po Matyldę, by pomogła mi rozwiać wszelkie smutki, umilała czas między śniadaniem, a kolekcją, której najczęściej nie jadam. Chciałam pozwolić jej wkraść się w najciemniejsze zakamarki mojej duszy, by jak dobry lek na uśmierzenie bólu, znieczuliła mnie swoimi mądrościami. Jak nigdy zapragnęłam, by opowiedziała mi jeszcze raz, na czym polega życia artysty i śmiertelników, w dzisiejszych czasach. Wszystko co mówiła, zawsze miało jakąś głębię, niepodważalny sens i przy zastanowieniu można było wywnioskować, że Matylda wiele przeżyła.
Usiadłyśmy naprzeciwko siebie, z miską świeżo uprażonego popcornu, toną żelek i litrem mrożonej coli. To zapowiadało rozmowę w przyjemnej atmosferze. Matylda spojrzała na mnie z wyrazem twarzy, który często jej towarzyszył, kiedy była w złym humorze. Wtedy wbijała we mnie swoje oczy spod grzywy, mrużyła je i wpatrywała się z jakąś dziwną pustką, której nigdy nie rozumiałam… Pamiętam jak głośno przełknęłam ślinę i zaczęłam wysłuchiwać tego co ma do powiedzenia.
Wtedy nie wiedziałam czy to kwestia niewyspania, czy jeszcze czegoś innego, że właśnie dziś, gdy chciałam jej poświęcić mój czas, ona była nie w humorze. Ale trudno. Nie przejmuję się tym, aż tak bardzo…
Jednak, to nie był stracony dzień. Pogaduchy o modzie, urodzie, życiu, facetach, głupocie ludzi i jutrzejszej wystawie na którą idę z Oskarem. Matylda niestety z nami nie idzie, bo ma swoje powody…
Zapowiada się ciekawie…
Mm..Żelusie..Żelki..
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam.:D
OdpowiedzUsuńPost jest niezwykle inspirujący-ja też kocham żelki nie wiem jak ty Xeniu, ale widzę że jesteś fanką babskich pogaduch - zupełnie jak ja :). Pisz tak dalej, jesteś super. Iwcia96
OdpowiedzUsuń