czwartek, 15 grudnia 2011

15

Niech ten dzień wreszcie się skończy!

Od ponad dwóch tygodni schizowałam, że właśnie dziś coś się wydarzy.  Spodziewałam się najgorszego, a wszystko przez pewien koszmar z datą  15 grudnia. Numer 15 prześladował mnie od razu na drugie dzień, gdy miał ten okropny sen.  Nawet nie jestem w stanie przypomnieć sobie zarysu fabuły, lecz wiem, że tym razem jest to pewien znak…

Nie wiem czy coś przełomowego wydarzy się w najbliższym czasie czy właśnie dziś. Czuje, że z każdą chwilą ogarnia mnie jeszcze większa panika, mimo tego, że właściwie 15 grudnia się już kończy. Na przekór moim proroczym przewidzeniom, nie wydarzyło się nic! Po prostu nic. Dzień był niczym flaki z olejem, w barwach szaro - czarnych jesiennego dnia. Nie twierdzę że było smutno... było tylko tak… jakbym oczekiwała na coś co odmieni moje życie.



Wypatrywałam znaków, które wskazywały by na cokolwiek. Po co śnią mi się takie głupoty, które sprawiają, że przez dłuższy czas nie mogę na niczym się skupić, o niczym myśleć, normalnie funkcjonować. Coś wkrada się do mojego umysłu, demoluje go, doszczętnie niszczy, pozostawiając pustkę… A na koniec miażdży mnie kilkaset potań bez odpowiedzi. Totalna masakra. Potworność.

I wszystko tylko po to, żeby okazało się, że ta data nic nie znaczy. Nic nie wnosi do mojego życia. I wtedy pomyślałam o NIM. Był na wyciągnięcie ręki, a właściwie na włączenie się do wirtualnego świata. I oto był. Opowiedziałam mu o wszystkim. O całym tym dramacie, który tak bardzo przeżywam. Nawet nie wiem czy słuchał, a właściwie czytał. Ale sprawiał wrażenie, że dobrze mnie rozumie.  Nie musiał nawet komentować. Ważne, że mogłam o tym komuś powiedzieć...

Fajnie gdyby wiedział, że nawet troszkę GO lubię…

1 komentarz:

  1. Widze, ze nie tylko ja mam bzika na punkcie snow, znakow i tym podobnym pierdolom :D

    OdpowiedzUsuń