poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Kawałek

Po zawalonej nocy spędzonej z Dejwem wstałam ledwo przytomna. Nie rozmawialiśmy regularnie, ale za to krótko i intensywnie. Tak to jest jak dwóch pojebów się spotyka. Swój trafia na swego i świat przestaje istnieć. Bez podtekstów, głupich gierek w słowa. Zawsze czujemy się jakbyśmy przestali rozmawiać wczoraj, chociaż często nasze rozmowy skończyły się tygodnie temu. Z mojej winy, bo byłam chyba typem zagubionego samotnika. Znów mieliśmy ten szalony plan, by podbić cały świat. Zrobić jedną a konkretną rozpierduchę bez rozmyślania o konsekwencjach. Poczułam się taka, o taka wyjątkowa. Dobre fluidy mi służą. Sama dziwie się, że tak szybko wypala się ta nasza radość z obcowania. Szybko nasycamy się sobą i oddalamy jak najdalej, by wracać i dzielić się głupotą, śmiać się szczerze jak z nikim wcześniej obmyślając strategie jak nic nie robić a jednocześnie mieć z tego fun. Czasem czuję, że nie powinnam dobierać przypadkowo towarzyszy do rozmowy. Selekcjonować ich z ostrożnością, by czerpać to co najlepsze również dla samej siebie. Zwykle nie wychodzi. I tak zwykle w życiu bywa, że dzieci pojawiają się z głupoty. Zażenowanie nadciąga, ale dorosłym być to i ponosić konsekwencje swoich wybryków. Cała szczęście dla mnie, że na matkę się nie nadaję. Co jeśli bym się nadawała? Czas tyka, organizm się starzeje, matko boska, już wiek taki że powinnam się spieszyć, a jeśli nie budzi się ten instynkt, to jeden problem do zmartwienia mniej. Chociaż myśląc logicznie i odpowiedzialnie mam fatalne geny. Melanż cech, które krzyżowane wraz z kimś przeciętnym dają przeciętną istotę. To jest odpowiedzialność dzieci. Mieszać tak, by banalne składniki uczyniły fajny drink, a jeśli te składniki będą byle jakie, to eksperyment będzie niskolotny. Nie ważne w sumie. Nie ma się co martwić na zapas, zaprzątać sobie głowy, gdy nie jest się wiatropylną. Umysł wiecznego dziecka nie dorasta do bycia odpowiedzialną. Czasem myślę, że to straszne, że nigdy nie spełnię marzeń małych dziewczynek, a z innej strony wiem, że zrobię inne świetne rzeczy nie dane możliwości przeciętnym śmiertelnikom. I tak właśnie z planem podboju i przejedzonym żołądkiem intensywnie działaliśmy w nocy gdy inni spali. Spełnianie małych - wielkich marzeń, by zostawić coś po sobie. Jakikolwiek okruszek, ślad po sobie tego trwania, czy życia. Natchnioną melodię grającą w głowie, niechciane słowa wyrzucone na papier, kawałek siebie, emocjonalność. Wszystko na raz, by czuć się lepiej niż dotychczas... I śmiać się z głupot, bez końca. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz