sobota, 24 grudnia 2011

Magia świąt

Dziś mamy Wigilię…

Wszystko jest takie świąteczne i okryte specyficzną magią... Jak ja to uwielbiam. Taki radosny czas, gdy wszyscy darzą się miłością i jest cudownie. Niestety, pogoda nie dopisała. Śniegu nie mam, jest szaro, buro i ponuro. Zupełnie jak jesienią. Ale koniec narzekania! To nie czas i miejsce!

Wpadła do mnie Zuza, by pomóc z przygotowaniem do naszej „rodzinnej” uczty. Wbiła do mnie parę minut po 9, gdy jeszcze smacznie spałam i śmiałam o wspaniałych chwilach na wyspach w ciepłych krajach. Dlaczego zawsze brakuje jej wyczucia czasu? Albo przyjdzie za wcześnie i będzie przeszkadzać , albo się spóźni i w sumie jej obecność jest zbędnym elementem naszego spotkania.  

Zuza stała w drzwiach, w tych białych kozaczkach i cała się trzęsła z zimna czekając, aż zwlekę się z łóżka i łaskawie jej otworzę. Wiem, to było bardzo okrutne. Jednak mam dobre serducho i aby dłużej  na mnie nie czekała, otworzyłam jej drzwi zupełnie rozczochrana i bez makijażu. Pewnie przeżyła szok, że jeszcze spałam i miałam na sobie różową piżamkę, ale to co!

Po 11 zagościli u mnie Oskar z Matyldą. Co prawda, wszystko było już ładnie przygotowane, ale rąk do pracy nigdy nie za wiele…

Matylda zajęła się gotowaniem potraw z torebek, słoiczków i mrożonek. Jest urodzoną kucharką i mam ogromny szacunek do tego, co będzie u nas na świątecznym stole. Oskar, jak zawsze musiał przeszkadzać i marudzić więc na szczęście zajął się sobą. A ja z Zuzą puszczałyśmy świąteczne piosenki (bo Kolendy są nie w naszym stylu) ze starych płyt CD z naszych lat „młodości”. Atmosfera świat w gronie najlepszych przyjaciół.

Zaraz zaczniemy wypatrywać pierwszej gwiazdy i składać sobie cudowne życzenia i cmokając się w policzek…


To idę...

1 komentarz: