piątek, 11 listopada 2011

Przemyślenia

Szkoda, że każda wspaniała chwilka jest tak bardzo ulotna… Nie można zamknąć jej w słoiku, postawić na półce i patrzeć zawsze gdy będzie źle.

Każda taka chwila, w moim przypadku miała dwie strony medalu. Najlepiej mogę to wytłumaczyć na przykładnie mojej ukochanej czekolady…  Jest dostępna pod różnorodną postacią. Nawet w kosmetykach, które pachną jak bombonierka. To co, że najdę ją m.in. w kremach, masłach czy płynach do kąpieli. Zawarta w ziarnach kakaowca kofeina oczyszcza skórę z toksyn, działa na nią ujędrniająco i wyszczuplająco. A masło kakaowe głęboko nawilża oraz regeneruje skórę. Ale to co!

Ja lubię ją jeść! Czekolada sprawia, że w organizmie wzrasta poziom hormonu szczęścia. I niestety pojawiają się wałeczki tłuszczu! Lecz nie w moim przypadku. Ja przynajmniej ćwiczę!


Ale nie przesadzajmy. Po zjedzeniu jednej kostki czekolady, nikomu nic się chyba nie stanie. Jednak przeliczając to na tygodnie, miesiące, lata, tych niewinnych kostek czekolady będzie oszałamiająco dużo… Spożycie tego cudownego produktu wykracza poza wyobraźnie śmiertelników…

Wracając do moich cudownych przemyśleń, to zdałam sobie sprawę, że potrzebuję terapii… Przecież, takie „pocieszenie” nie trwa długo. Trzeba aplikować sobie coraz większe dawki, aby pomogły. Szaleństwo! Tylko czy to się jakoś leczy? Nie wie, ale na pewno się dowiem.  

Już Matylda się mną odpowiednio zajmie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz