czwartek, 21 czerwca 2012

;)

Chyba uznałam, że to codzienne pisanie nie służy niczemu dobremu. Czasem nie mam na to sił. Umiera ochota, cały plan dawniej poukładanego dnia od wczesnego poranku, aż do późnego wieczora. Gdyby tylko w tym grudniu 2012 nadszedł koniec świata byłabym jedną z najszczęśliwszych, a zarazem najsmutniejszych osób we wszech świecie.
Umierać przez miłość i umierać z uczuciem, że przeżyło się coś pięknego. Albo właściwie nie przeżyło. Wszystko zakończyło się zanim się zaczęło. Teraz pozostał mega smutek, dziura w sercu I W SUMIE NIC WIĘCEJ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz