środa, 15 lutego 2012

Uczucie opętania

Dziś wszystko było kompletnym szaleństwem. Jedną z bardziej niezrozumiałych uczuć jakie mogły mnie opętać…

Czuje się śmiesznie po dniu wczorajszym, wyczekując co przyniesie jutro. Wciąż nieudolnie próbuję wyrwać się z codzienności, popaść w jakiś ciąg wiecznego szczęścia i optymizmu, który ostatnio mnie opuścił…

Zupełnie nie mam na nic ochoty. Coś wyssało ze mnie życie, resztki poukładanego rozumu i tego co dawało sens codzienności. Od pewnego czasu nie maluję, nie piję gorącej czekolady, ani nie jestem sobą, lecz kimś z dziurawą duszą. To staje się niebezpieczne…

Wtedy pragnę być z kimś, kto nie zna mnie na tyle dobrze, by zechciał mnie pocieszyć. By nie widział wyrazu mojej twarzy gdy się denerwuję, czy smucę, bo mam gorszy dzień. Chcę wtedy móc opowiadać o mało istotnych sprawach, bez obaw, że słuchacz wybuchnie z chęcią niesienia pomocy czy udzielania dobrej rady. Wtedy piszę do NIEGO…

I nie muszę „mówić” mu na GG o tych smutkach, a raczej chwilowym braku optymizmu. Wtedy, to wszystko jakby, znika. Zatapia się w niewidzialnej zasłonie z mgły, ucieka gdzieś w kąt, w niepamięć. Mam wtedy ciepłe dłonie, gdy piszę na klawiaturze, uderzając w odpowiednie klawisze, układając sensowne słowa w zdania. Gdy czekam na JEGO odpowiedź to, towarzyszy mi jakieś skomplikowane uczucie szczęścia… Później utrzymujące się przez resztę dnia…

Wtedy wiem, że chciałabym, aby było już tak zawsze…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz