Siedzenia samotnie w domu, było niczym dobry film, w którym jestem sama sobie reżyserką scenarzystą i aktorką w jednym…
Wszystko ustalam ja! Każdą najmniejszą zasadę, którą mogę zmienić w każdej chwili. I to właśnie najbardziej lubię w samotnie spędzonych wieczorach…
Nikt mi nie przeszkadza, cisza i spokój wśród wielkiego miasta…
Jednak wszystko do czasu…
Za parę chwil z tej samotności będą nici i zapomniany sen… Właśnie zapowiedziała się Matylda z Zuzą i Oskarem. Cała banda Potworków wbije do mnie na chatę i rozwali cały ten nudny schemat mojego dnia. To będzie jazda bez trzymanki i masakra w jednym. Jak zawsze zresztą przyniosą coś wyskokowego, co pozornie ich uszczęśliwi…
Hah, ja nie potrzebuję tego typu trunków, ale „jak nie po dobroci to będzie siłą” – jak to ujął Oskar. Tak, pewnie już nie wie co mówi, ale może jakoś się dogadamy…
Co najgorsze, moja lodówka jest zupełnie pusta, nie licząc zupek z torebki na „czarną godzinę”. No, ale co tam. Ja cwana, myśląca szybciej niż prędkość światła, zaraz coś zorganizuję do żarcia i picia. I nikt nie powie, że Xenia zagłodziła swoich gości.
Let’s party!
swietne mi do głowy by nie przyszło ale ja nie mam przyjaciól i z nikim nie spedzam czsu wole samotnosc ale brawo dla ciebie za pomysłowosc i ze jeszcze było co do jedzenia
OdpowiedzUsuńTwój blog jest inny niż reszta ;)
OdpowiedzUsuńpodoba mnie sie. .;) oby tak dalej. .
pozdr. Tuśka