Od kiedy pozbyłam się Sebastiana w swoim życiu moja depresja minęła na dobre. Było to długie miesiące temu, chyba nawet lata, więc tym bardziej cieszę się, że moje życie wygląda teraz inaczej. Zajęłam się sobą, czerpiąc radość z otoczenia. W sprawach uczuciowych nadal bez zmian - kiepsko. Pół życia nie umiem się zakochać, ale myślę, że już nie rozpaczam nad tym, bo to u mnie normalny stan ducha, że spotykając kogoś nie następuje u mnie nic więcej prócz chwilowego zauroczenia.
Tak było i wątpię by kiedyś to uległo zmianie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz