niedziela, 19 maja 2019

Po ponad roku miałam dość. Po lekkim zauroczeniu, które wiedziałam, że i tak nie przerodzi się w coś więcej, byłam już pewna że to nie ma żadnego sensu. Nudziłam się, przyjmowałam pozycję zamkniętą i unikałam spotkań, właściwie znajdując coraz trafniejsze wymówki, by tylko spędzić czas samotnie czyli tak jak najbardziej lubię. To nie był typ człowieka, który na dłuższą metę może mnie czymś zachwycić czy też zaskoczyć. Nawet nie był w moim guście, a mnie wszelakie różnice coraz bardziej zaczynały przeszkadzać. Związek wychodzi wtedy, gdy to facetowi bardziej zależy niż dziewczynie i w tym przypadku właśnie tak jest. Trudno już słuchać tych filozofii i patrzeć na kogoś kto ma jakiś babski pierwiastek w sobie, a nawet jest skłonny do płaczu, a ja patrzę z zażenowaniem na to jak wyciera łzy. Nie miałam litości mówiąc co mi w nim nie pasuje i potrafiłam wypunktować każdą najmniejszą według mnie wadę do zmiany, jednak nie odnajdywałam już zalet. Jasne, że były dobre momenty, ale nawet jeśli one następowały to od początku tej znajomości czułam, że będzie ona klapą. To nie jest człowiek na całe życie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz