Znalazłam cząstkę utraconej siebie w poprzednich dniach tygodnia…
Dziś, jak wiadomo mamy Prima Aprilis…
1 kwietnia to dzień żartów, śmiechów i wszystkiego, co najgłupsze.
Co roku wyczekuję na ten niezwykły moment, gdy całkowicie bezkarnie mogę komuś wykręcić paskudny numer, opowiadając urojone historie. I z góry zakładam, że słuchacz uwierzy mi na słowo…
Z lekko naiwną Zuzą, poszło mi niezwykle łatwo, bo ona wierzy w wszelkie moje opowieści. Więc, cóż mi taki Prima Aprilis, skoro ma to na co dzień… Za to Matylda i Oskar postarali się podwójnie. Wykręcili mi niezły numer z tym, jak pod moją nieobecność w domu, przystroili małą choinkę bombami i światełkami. Nieźle się namęczyła, aby ją rozebrać jeszcze przed wieczorynką…
Ale to był dobry dzień, bardzo dobry dzień…
oby takie dni zdarzaly sie kazdego dnia.. : )
OdpowiedzUsuńI to się nazywa notka. Krótka i na temat :D. Zapraszam, nowy post :)
OdpowiedzUsuń