Wciąż widzę te twarze i obrazy, które trudno złożyć w jedną, logiczną całość. Oczami wyobraźni dostrzegam jak moje ciało rozrywają dzikie koty. Niezwykle wygłodzone, z pianą na pysku, z wścieklizną.
Jedna wielka nieustająca masakra…
To wystarczyło, aby mój cały porządek dnia codziennego runął w gruzach niczym zamek z piasku.
Co ja bezradna, mogłam dziś zrobić, oprócz siedzenia samotnie w domu i popijania gorącej czekolady? No, właśnie co? Przeglądałam również czasopisma o modzie, urodzie i tego typu rzeczach… Jednak szybko się znudziłam.
***
Chwila słabości. ON. Był lekarstwem na wszystko. Napisałam. Złamała obietnicę, którą przysięgałam sobie pewnego wieczora. A dokładniej, że już nigdy, przenigdy nie napiszemy do siebie, zero kontaktu. Musiałam… Poczekałam na moment, gdy był już niedostępny na Gadu Gadu.
Ktoś musiał wiedzieć. Ktoś musiał poznać złowieszczy znak jaki ktoś przekazał mi z zaświatów.
On umiał słuchać. A raczej czytać i nie przerywać w połowie zdania. Niech jeszcze wysłucha mnie ten jedyny, ostatni raz. Później już nie będę do niego pisać. Nigdy! Tak jak sobie to obiecywaliśmy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz