
Żyłam przeszłością i może czasem nie dawało mi to spać, a niespokojna głowa robiła mi na złość. Tak się denerwowałam na myśl, że będę spotykać się znowu i znowu z moim obecnym. Tak bardzo mi jest obojętny, że aż mam poczucie, że marnuje wszystko, za czym tak od zawsze goniłam. Chciałbym mieć odwagę powiedzieć mu, że nigdy nie będę z nim szczęśliwa, że alkohol już nie pomaga nawet na te złości, że nie mam ochoty trzymać go za dłoń... Wołałam sączyć drinka i gapić się w telefon, niż patrzeć mu w oczy tak jak on mnie, komplementując i snując jakieś plany bez pokrycia. Wyłączałam się gdy zaczynał rozmawiać o "nas". Dla mnie ten termin do mnie i jego osoby totalnie nie pasował. Mogłam i udawać, ale szło mi to marnie, ciało dawało znać, odskakiwałam jak oparzona, gdy miał ochotę na czułości, a ja wołałam gapić się w jakiś bezsensowy punkt. Tak bardzo nie chciałam być jego rodziną, częścią jego codzienności, trosk i problemów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz