To okropne, bo nie można nikogo pozbawiać prawa do szczęścia. Nawet jeśli skutkuje to zbędnymi kilogramami, lecz w moim przypadku to mi nie grozi. Nie można tak!
Cały dzień myślałam nad tym czy one są tak walnięte, czy ja już nieźle schizuję i nie zauważałam kto tu jest normlany. Nic nie wiem, nic nie jest tak oczywiste jak to, że ja jestem jak najbardziej OK.
Musiałam znowu uciekać. W świat malowania, rysowania, sztuki. Nawet wykleiłam swój pokój bezużytecznymi biletami z kontroli w autobusie. To straszne. Nikt nie dostrzega we mnie tej wrażliwej duszy, którą w głębi posiadam. Jest tam w środku, zamknięta pod kluczem z dala od okrutnego świata, potworów, które chcą ukraść cząstkę mnie.
Nawet ON przygnał mi rację. Był jak terapeuta. Znowu leczył mój umył, opętaną duszę. Kazał zająć się sobą, odpocząć i zamknąć się na chwilkę. Wiedział co mówi. Chciał mojego dobra… ON jedyny z całego szalonego społeczeństwa!
A teraz ciiiii! Czas iść…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz