Wczorajszego wieczoru dzwoniła Matylda.
Zechciała poinformować mnie, że właśnie dziś robimy imprezkę. - My?- zapytałam z niedowierzaniem. Tak! I to właśnie u mnie ma odbyć się ta impreza. Fajnie, że dowiaduję się o wszystkim jako ostatnia. Ale, ja już tak mam. Nigdy o niczym nie wiem i wyczekuję tylko jakiejś niespodzianki. A teraz, to mam być moja przed urodzinowa domówka z wegetariańskim menu! To nie przejdzie…
Siedzę na łóżku, w piżamie, rozczochrana, z kołdrą podciągniętą pod samą brodę.
Sobota…
Imprezka i przeszywający ból głowy. Wcale jakoś nie cieszy mnie spotkanie w gronie większym niż trzy osoby. Oskar postanowił zająć się zapraszaniem ciekawych osobistości (oczywiście naszych wspólnych znajomych, z lat beztroskiego dzieciństwa), a Matylda jak to ona, zabierze mnie na zakupowe szaleństwo w poszukiwaniu zdrowej żywności i odpowiednich ciuchów na imprezę. Szampan już się chłodzi :P I nie może zabraknąć czekolady w różnej postaci, na punkcie której szaleję… Będzie się działo!
siemka :D
OdpowiedzUsuńnie lubię oceniać czyjś blogów; P
OdpowiedzUsuń