środa, 10 sierpnia 2016

Starania, no za mało

Cieszyłam się jak pod wpływem, po tym jak zawaliłam ostatni czas z Dawidem na robieniu totalnych głupot. Kto by pomyślał, że naprawdę się w czymś sprawdzam. Tworzenie, tworzenie i jeszcze raz tworzenie. Płodność do której widocznie nadawałam się nawet nie najgorzej, chociaż wiem, że i tak znajdą się tacy, którzy radzą sobie z tym lepiej. Nie chciałam się jednak tym zamartwiać i porównywać. Pochłonęło mnie bez pamięci. Wpadliśmy w jakiś ocean kreatywności, z którego ciężko wypłynąć. Dzieciaki, które chcą coś od życia więcej, co sprowadza się do zadowolenia, ale wymaga nakładu pracy i czasu. Kuszące jest mieć w głowie marzenie, niczym bezbronne dziecko, które nie wie jeszcze jak tego dokona, ale jest przekonane, że wszystko jest możliwe. Ono nie ma w głowie ograniczeń, więc skąd się w tych tępych dorosłych łbach tworzą jakiekolwiek bariery? Kwestia wychowania, tępienia chęci "artystycznego rozwoju, czy co? To niepoważne, by być twórcą - mówią. Niepewny pieniądz. Strach przed działaniem wyklucza na starcie. Nie zaczniesz, bo i tak się nie uda. Nie wierzysz. Więc inni też nie uwierzą, że jesteś dobry. Oto cała filozofia życia i brania od losu to co się należy. Ile to szans przegapiłam, to nie starczyłoby mi palców, ale staram się nie rozpamiętywać przeszłości. Skupiłam całą swoją uwagę zwykle na robieniu tego tu i teraz. A bynajmniej, staram się. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz