czwartek, 23 czerwca 2016

+30

Odcięłam się. Zamyśliłam i pochłonęłam w wachlowaniu starą gazetą spoconego ciała. Jak ja nienawidzę upałów. Skwar taki, że na asfalcie można by było smażyć jaja na sadzono. I można też zrobić wiele innych rzeczy jak wyjść na basen czy poopalać się w promieniach słońca. Nic z tego. Nogi jeszcze zimowe, a brak ochoty na odsłanianie zapuszczonego, grubszego ciała niż rok temu potęguje niechęć eksponowania wdzięków. Niczym wielka kulka tocząca się z cellulitem i wiotkim ciałem mogłabym odstraszyć wszystkich potencjalnych kandydatów oraz zostać obiektem memu na internecie. Podziękuję. Zrobiłam na szybko jakiś tam obiad. Zielony ogórek z jogurtem, kopiec ziemniaków i jajo sadzone. Taka wyżerka, nie ma co. Popis kulinarny. Woda z cytryną na popitkę i heja. To lepsze od michy z makaronem, z pewnością. Węglowodany ze zbóż chyba wcale mi nie służą. Gluten i te sprawy, problemy pierwszego świata. Wiadomym jest, że nawet makaron umiałam gotować o wiele za długo zapominając o nim i wychodziła z tego niezła zupa. 

cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz