poniedziałek, 2 maja 2016

Zakupy

I umyłam się i uczesałam. Spyskałam nagie ciało perfumami i założyłam czyste ciuchy. Pomalowałam paznokcie oraz usta w ulubionym odcieniu czerwieni, a następnie opuściłam jaskinie. Bo w końcu nowy miesiąc, nowe plany i zastrzyk gotówki, więc musiałam zakupić parę przsmaków jak żółty ser, pieczywo czy warzywa. Uff, mam nadziję, że chociaż w tym miesiącu rozpożadzę ten budżet jak się należy i nie przepierdole go na głupoty oraz gry hazardowe. 
I ide tak między pólkami, zatrzymuję się przy serach pakowanych chemicznie, zerkam i widzę. Kątem oka widzę, i słusze niski męski głos. Przyjemny głos. W sumie nie mam pamięci do twarzy, ale na pewno to był Norbert! Kurwa, pod jednym dachem z facetem, który na mnie nawet nie spojrzał. Facet, wobec którego miałam jakieś plany, oczekiwanie na szalony rozwój sytuacji. Na coś pomiędzy nocą przed ślubną i wyprawą na koniec świata w poszukiwaniu szczęscia. I gdyby, nie fakt, że dziś większość sklepów pozamykanych (w tym mój) a ja przemieżyłam pół miasta, pofatygowałam się by udać się na zakupy i zaopatrzyć się w pokarm, to nie spotkałabym go tutaj. "Hej, to ja! Patrz!" - krzyczę w myślach, ale paraliżuje mnie coś i nie wydobyłam głosu, a on odszedł... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz