sobota, 23 kwietnia 2016

Nie świruj

Prawie pusta lodówka. Jakiś cebulowy pasztet i maślanka w litrowym kartonie oraz wyciśnięta cytryna. Nawet nie mam co zjeść na kolację, prócz grzanek z czerstwego chleba z pasztetem. Boskie szamanko to przecież podstawa, by dany osobnik wyrósł na kogoś zdolnego, silnego, pełnego życia i chęci istnienia. Ja wyrosnę chyba na jakiegoś czerstwego pączka bez drożdzy. Ja z osobowością psychopatyczną, lękami przed życiem i fobia społeczną i nerwicą. To na pewno to wszystko mam, w końcu sama sobie postawiłam diagnozę dzięki porada wujka Google. Jestem popierdoloną świruską, która zarosła jak facet w samotnej jaskini, zapuściła wąsa i busz na nogach. Tylko o czyste ubrania jeszcze dbam. Jakoś dbam, na ile pozwala moje poczucie estetyki. Czyste białe prześcieradło i posprzątany (ogarnięty) kąt, to coś czego potrzebuje by mieć czysta głowę. Szczególnie, że ortoreksja odpuściła, a ja wcinam wszystko co zdołam upolować. Nie mam już paniki związanej z nie spożywaniem danej grupy posiłków co mnie cieszy. Chociaż w tej kewstii jestem wolna i nie czuje potrzeby kontrolowania tego. Co z tego, skro walczę z innymilękami. Co z tego? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz