wtorek, 9 lutego 2016

Tak wszystko wiruje

Ciezka noc... 

Wczoraj nie spałam najlepiej. A właściwie to padłam na twarz wyjątkowo wczesnie, ale znowu ta nocne demony nie pozwoliły mi na spokojny sen. Nie wiadomo dlaczego obudziłam się po 2 w nocy z atakiem nieuzasadnionej paniki. Znów nie mogłam złapać tchu. Spokojnie, po woli. Wyczłapałam się z łóżka i zaczełam robić nocne porządki. Starta gazet, papierków po cukierkach, pustych pudełkach po smakołykach i wiele innych świństw, które dawno powinnam uprzątnać... Noc to chyba najlepsza pora na pozbywanie się śmieci z poczuciem, że rankiem zacznę nowy dzień i nowe czyste zycie. Tak! Jestem bałaganiarą, ale to chyba po ojcu, choć on zawsze wolał widziec brud u innych, niż u samego siebie. Tak więc zapełniłam prawie cały worek z poczuciem uwolnienia się bajzu oraz odzyskaniem kontroli nad własnym życiem. Już prawie kończyła, myłam podłogę, ale spod sterty rupieci wyłonił się stary, dawno zapomniany pamiętnik z którego wyleciał zagubiony odtwarzacz MP4. I już miałam go wyrzucić, ale ciakawość dała za wygraną. Pamiętam moment, w którym schowałam go tak głęboko w odchłań pokoju... Miał posłużyć jako podpora pod rozwalająca sie noge od łożka, a to miało utrudnić mi sięganie po niego w chwilach, kiedy chciłam powrócić pamięcią do tego, co już dawno z niej wymazałam. No tak, przecież to czego nie pamięta głowa pamiętają karty pamiętnika...


Znalałam słuchawki do odtwarzacza MP4, usiadłam w kącie i zaczełam przeglądac te załzawione kartki. Nie wiem jak to sie stało, że w międzyczasie wypiłam poł butelki taniego wina, wypłakałam hektolitry łez, a nad samym ranem zarzygałam cała pościel. Czuje się źle, po prostu źle sama ze sobą. 188 stron, każda precyzyjnie wyliczona i ponumerowana, z czego spora większość treści jest... o pewnej Osobie, (którą w pewnym momencie swojego życia, bardzo polubiłam)... I pomimo pustych stron ani jednej wzmianki o Sebastianie, który gościł w moim zyciu naprawdę długo i o każdy dzień za długo. 
Stop... Głupia wyobraźnia... Byłam głupia, a własciwie... nadal jestem. To się chyba nie zmieniło. Jedyne co odbiega od dawnej mnie, to fakt, że ostatnią rzecza byłoby beczenie, z powodu czegoś co źle interpretowałam. Z powodu czegoś, co zostawiłam lata świetlne za sobą. Jesli kupiłabym zdrapkę na loteri i nie wygrała, to dlaczego miałabym beczeć? Widocznie nie mój czas na radość. Widocznie, na zycie mam miec inne plany... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz