Co roku to samo. Święta. Coraz mniej cieszą mnie takie dni. Coraz bardziej mam dość, bo z czego sie cieszyć skoro zdrowie nie takie jak byc powinno. Słaba od antybiotyku, od niskiej wagi, od przymusu istnienia. Kręci się w mojej popieprzonej głowie kilka razy w ciągu długiego dnia, a ja nie potrafię zebrac mysli w logiczną całość. Wszystko nie tak. Waga stoi w miejscu a ja z każdym dniem słabne, ale chociaz kondycja psychiczna na wysokim dobrym poziomie. Epizody depresyjne lata świetlne za mną. I nie chce do tego wracać, słabe czasy... Sama siebie nie rozumiem, a jak mam obwiniać innych, że mnie nie rozumieją. Nie mam do tego prawa, ja wiem. Pogubilam się za bardzo i tylko ten spokój ducha i poczucie, że bedzie dobrze gdy nadejdzie wczesna wiosna trzyma mnie przy życiu. Kolejny cel to dożyć wiosny. Oby było warto.
Zycze Ci duzo sily i motywacji do działania. I abys na nowe zebrala sie w sobie! Życ zawsze jest warto ;*
OdpowiedzUsuńDziekuję za pierwszy uśmiech w te święta :* Staram się isc do przodu i wiem, że dużo dobrego jeszcze przede mną, spokojnych świąt :-)
Usuń