piątek, 18 grudnia 2015

Byle do świąt

Nie ukrywam, że własnie okres przedświąteczny to najtrudniejszy czas dla mojej głowy. Myślę (a raczej przypominam sobie) o tych o których starałam sie zapomniec przez cały rok. Mimo, że wcale nie chcę to w duszy zastanawiam się czy nie warto wyciągnąć dłoń, podzielić sie połatkiem, wysłać życzenia, pogodzić, poklepac po plecach i życzyć wszystkiego co najlepsze. W głowie robie podsumowania, na które nie mam czasu przez cały zabiegany rok. Piszę małe kartki, które wcześniej starannie wykleiłam bądź namalowałam i zastanawiam sie komu je wysłać. Chcąc czy nie chcąc rozmyślam. Ale czy warte jest to zachodu? Wschodu słońca na pewno nie. Tak więc, bedzie jak być powinno. Nie - rodzinne święta, wyliniała choinka, stare bombki i sardynki z puszki w sosie pomidorowym, lub ryba po grecku - z puszki. Lista zakupów którą realizuję praktycznie co roku, obecnie ulegnie zmienie. Nawet nie jestem pewna czy aby na pewno spotkam się w pełnym składzie z Potworkami. Oskar ma swoje życie, które działa na moje nerwy niczym płachta na byka, Matylda ma swoje pijackie towarzystwo, a Zuza woli towarzystwo "udawanych" facetów (w końcu jest dorosła!). Chyba tylko ja niedojrzałam i boje się dorosnać. Wolałabym, by było po staremu tylko z moją poważną miną i znieczuleniem na dziąśle. Cóż... czasy tak bardzo się zmieniają, perfekcyjne usmiechy, wszystko po to by jakoś przetrwać. Znieczulica ze mnie przez ten brak witaminy B12. Chyba 100 lat nie płakałam, wyschłam jak studnia i dobrze. Siedzę, poruszam oczami, wszystko mi jedno. W sumie dbam o siebie bardziej, ale taka ze mnie egoistka, że poświęcam czas tylko sobie i swojemu tyłkowi. I chyba siebie naprawdę nienawidzę, gdy patrzę w lustro i widzę, kogoś kim sie stałam na przełomie ostatnich lat. Mała jędza. Zgorzkniała, dwudziestoparolatka z tymi wszystkimi łatkami histeryczki. Myślę. Znowu włączyłam mózg i kalkuluje, podsumowuję... Nie potrafię inaczej. Myśle o sobie. Myślę tez o innych. Myśle o wszystkim co mnie otacza, choc tak bardzo nie chcę. I nie potrafię wypowiedziec ciepłego słowa, kiedy to wszystko wymyka sie spod kontroli. Kiedy to co buduje po prostu sie burzy. Nie jestem odpowiedzialna za decyzje innych, musze wbić sobie to do głowy. Nie mogę panikować, upijac się tylko dlatego, że Seba mnie tego nauczył, nie moge sie głodzić tylko dlatego, by móc kontrolowac jakąś strefe w moim życiu. Może jestem odpowiedzilna za to co oswoiłam, ale może nie wszystko co oswojone da sie udomować, a z udomowionego zwierzaka wyrośnie dzika bestia. I może to czas, który nie powinnam poświęcać na myślenie. Może nie warto przypoimać sobie o wszystkich rzeczach, które zostawiłam 1000 lat świetlnych za sobą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz