sobota, 14 listopada 2015

Odzyskuję kontrolę

Powiedziałam i dzielnie to realizuje. Koniec z niszczeniem sobie organizmu. Nawet gdybym musiała przytyć te 15 kilogramów to zrobię to. Dopiero teraz dostrzegam w co się wpakowałam. Jak długo będzie trwała naprawa organizmu, odbudowa mięśni i spokojnego serca? Co ja najlepszego narobiłam w pogoni za "idealna" sylwetką. Zaślepił mnie pryzmat idealnej wagi, której nigdy nie potrafiłam określić. Nigdy nie potrafiłam głośno powiedzieć dość, wystarczy, jest idealnie. Zawsze odnajdywałam w sobie niedoskonałości. Tu za dużo, tam przydałoby się jeszcze zrzucić. Centymetr, może dwa. Każdy na minusie kilogram i centymetr cieszył. Nie sądziłam, że spotka to mnie i tak łatwo przejmie nade mną kontrolę. Nie poddam się, nie zamierzam. Jem normalnie, a pozwoliłam sobie nawet dziś na cukierasa po śniadaniu. I co z tego? Po co tego tak się bałam? Niepotrzebnie. Przecież czekolada tez jest dla ludzi. To od niejedzenia można umrzeć, a nie od prawidłowej wagi do której uparcie dążę. Ta suka mówiła w moich myślach. Zabrała moje tłuszcze, węglowodany i wszystko co potrzebowałam. Kazała odrzucić białko. Była (albo nadal jest) we mnie, a teraz się mści. Mówi, że jestem brzydka jedząc to na co mam ochotę. Wiem, ona kłamie. Ale to moje życie, ja je kontroluję. Ja muszę je przeżyć nawet z lekką nadwagą, ale szczęśliwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz