poniedziałek, 23 listopada 2015

Doleżę na śniegu

Za oknem zrobiło się tak zimowo. Z godziny na godzinę, aż do samego wieczora spadło mnóstwo śniegu i tylko zamarzyłam sobie, by pozostało tak biało aż do świąt.  Chyba jak nigdy w życiu, tym razem tak pragnę doczekać świąt i przeżyć je w zdrowiu, które na przemian podupada i wraca do normy. Choć myślę, że jeśli przeżyłam dzisiejsze pobieranie krwi i po raz pierwszy nie zrobiło mi się słabo, a moja nakłuta ręka nie spuchła jak po ukąszeniu osy, to jeszcze trochę pożyje. Nawet nie pozostał ślad w postaci paskudnego zielono - żółto fioletowego siniaka. No możne nie zupełnie, taki malusieńki jak po ugryzieniu komara. Będzie dobrze! Wierzę w to mocno i mam ochotę uściskać wszystkich, a szczególnie bliskich, od których mam gigantyczne wsparcie z walką. Mała cicha zabójczyni nieustannie szepcze, bym jadła mniej, no ale chociaż niech do tych świąt doczekam... Na pewno doczekam! A jak nie to doleżę sobie w śniegu... D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz