środa, 21 stycznia 2015

Styczniowa szaruga

Nienawidzę styczniowej szarugi!

Powietrze o tej porze roku, nasila braki chęci do życia. Nie potrafię tego okiełznać, zebrać się w garść, nie potrafię robić naprawdę nic. Kilka dni bez słońca robią spustoszenie w mojej psychice i modlę się, by ten stan nie został mi na dłużej. Nie chcę trwonić czasu na zamartwianie się, analizowanie tego co było, co zrobiłam źle, czy jaka jestem niedoskonała... Niestety, nie potrafię tego zatrzymać na etapie, gdy wyczuwam jak coś zaczyna dziać się nie tak. Wtedy moja psychika krzyczy, a ja nie potrafię wcisnąć klawisza stop. To niestety nie działa tak...


Najchętniej już od samego początku jesieni, leżałabym zaczadzona dymem z kadzidełek. Taka nieprzytomna, obojętna na to, co dzieje się wokół mnie, zupełnie nieświadoma. To pomogłoby mi przetrwać nawracającą chandrę i mogłabym spokojnie doczekać wiosny. Wczesnej wiosny... Mówią, że to najlepsza pora na nowe znajomości, które mogą przerodzić się w coś poważniejszego. I może mają rację, ale nie jestem pewna, czy chciałabym się o tym osobiście przekonać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz