niedziela, 18 stycznia 2015

Ju ma ha ju ma so

Właściwie, nawet nie wiem od czego mam zacząć. Siedzę jak ten kołek i zastanawiam się, gdzie się wszyscy podziali. Nie jestem pewna czy jest to spowodowane faktem, iż każdy chce zrealizować swoje postanowienia noworoczne, ale wiem, że ten rok będzie dużo bardziej intensywny od poprzednich lat. Potworki już o tym wiedzą. Zdążyłam wyczuć ich stres na kilometry, zrozumieć intensywne tępo i doświadczyć braku czasu na wspólne spotkania... ale jak to mówią: życie!

Dziś naprawdę nie miałam ochoty spędzać samotnie popołudnia, szczególnie gdy ugotowałam za dużo makaronu i szkoda, aby się zmarnował. Trzeba było jakoś rozwiązać ten problem. A to nie było przecież czymś niemożliwym... Wystarczył jeden telefon do mądruski i po pól godzinie zjawiła się pod drzwiami. Zdyszana, trochę zmarznięta i z egzotycznym sokiem pod pachą... cudnie!

Do stołu podłam spaghetti z tuńczykiem i chyba zrozumiałam, że sekretem figury Matyldy jest pałaszowanie wszystkiego, co da się da się pałaszować. Dla niej jeden obiad, to zdecydowanie za mało, ale wiem że do tego się nie przyzna. Cóż, musiało to jej zostać z lat dzieciństwa, jednak zarzekała się, że wychowanie nie wpłynęło na nią w żaden szczególny sposób...

Nieważne. Liczy się tu i teraz. A ja wróciłam do rzeczywistości, gdy Matylda i włączyła swój hit.


1 komentarz:

  1. Uwielbiam tę piosenke, fajnie, pozytywnie mi sie kojarzy :P pozdrawiam, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń