czwartek, 4 grudnia 2014

Wierzę w lepsze dni

Wstałam.
Dosłownie parę chwil temu stoczyłam się z łóżka na podłogę i stwierdziłam, że jest to odpowiedni moment, by doprowadzić się do porządku. Włosy standardowo poszarpane, napuchnięte oczy i wszystko nie tak jak być powinno. Cała niepoprawna JA. Zauważyłam już nawet, iż coraz bardziej doskonale się w tej niepoprawności. Z coraz większym trudem przychodzi mi również dbanie o siebie, by choć trochę przypominać dawną siebie sprzed kilkunastu miesięcy. Owszem i bywają chwile, gdy potrafię całą swoją uwagę skupić temu jak wyglądam i spać przed lustrem nawet cały dzień. Zwykle wtedy staram się wykonać perfekcyjny makijaż, pięknie  ułożyć włosy i przymierzyć z tonę ciuchów, dobierając je do pogody, tego jak się czuję oraz okazji na którą je zakładam. Niestety po takich dniach jednak szybko dochodzę do wniosku, że nie samym wyglądem człowiek żyje. Z resztą, gdyby nie to że mam coraz mniejszy budżet, na pewno zaopatrywała bym się w coraz to nowsze i bezużyteczne rzeczy.
Teraz jedynym moim zmartwieniem jest to, jak ukryć fakt, że tak dużo piję trunków wyskokowych. I nie jest to żadne kontrolowane pijactwo, które jest skutkiem urządzenia imprezy. To po prostu się dzieje. Tak nieświadomie, wbrew mnie. Nawet nie wiem kiedy sięgam po kolejną flaszkę jakiegoś jabola za 5 złoty, czy drogiego szampana, o tak, zupełnie bez konkretnej okazji. To chyba mój nowy sposób na życie. Napić się, mieć dobry humor i najzwyczajniej w świecie odpłynąć byle gdzie. Takie rozwiązanie jest tysiąc razy lepsze niż depresje, jakieś napady płaczu i poszukiwanie szczęścia w miłości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz