poniedziałek, 29 grudnia 2014

Nowy dzień

Jest już naprawdę późno, a ja powinnam zasypiać błogim snem. Powinnam zatapiać się w najpiękniejszych marzeniach, ale chyba nie potrafię...
Obecnie siedzę w samym ręczniku, leniwie rozczesując moje długie i wyjątkowo niesforne włosy. Wszystko to trwa chyba o kilka chwil za długo, ale co tam. Noc jeszcze młoda, a ja nie muszę się nigdzie spieszyć i nikomu tłumaczyć, jak było to za czasów Seby. I chyba nie chce wracać pamięcią do tamtych czasów. Wtedy czułam się tak, jakbym miała nadzór rodzica (choć bardziej pasuje tutaj określenie psychopaty), kontrolującego każdy mój ruch. Każdy oddech, najmniejszy krok, każdą myśl, każdy telefon, każde wyjście i każdy powrót... Dopiero od jakiegoś czasu odzyskałam spokój ducha i nie boje się własnego cienia. Oddycham pełną piersią i chyba nic nie jest mi już straszne...
A teraz opływam, kołysząc się w rytmie ulubionych piosenek i nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne.

1 komentarz: