niedziela, 14 grudnia 2014

Coś wisi w powietrzu ...

Próbuję poukładać w głowie wczorajszy wieczór, ale jakoś bez skutku. Za dużo białego wina, o kilka łyków za dużo...
Jakoś niezręcznie się wczoraj zrobiło. Właściwie to chyba nawet nie byłam na to przygotowana. Rozumiem doskonale, że dorośliśmy i mamy wolną rękę w dokonywaniu wyborów. Sama cenię sobie tą niezależność i swobodę, jednak jak coś dzieje się u moich przyjaciół, lubię być informowana na bieżąco.
Tym razem chodzi o coś, co jest oczywiste. Coś co występuje, a raczej powinno występować w życiu każdego człowieka i sprawiać, że czujemy się szczęśliwi. Spodziewałam się takiego dnia w życiu każdego Potworka. Takie chwile zwykle przychodziły z znienacka, zupełnie nieplanowane. Wiadoma kwestia. Z rodzącym się uczuciem, chemią - nie wygrasz. Tak też było wczoraj, gdy dopiero po małej chwili zorientowałam się, o czym tak naprawdę opowiada mi Oskar. Bez owijania w bawełnę oznajmił mi że, że coś wisi w powietrzu. Miał na myśli kogoś, kogo poznał zupełnie przez przypadek w dziwnych okolicznościach. I szczerze, to jak na osobę z utajnioną orientacją, zaskoczył mnie naprawdę pozytywnie. Ciągle istniałam w przekonaniu, że kręcą go tylko jednorazowe spotkania z dziewczynami (w calu kamuflażu swojej orientacji), które bez wątpienia miał dość regularnie. Nigdy nie wnikałam z jakim skutkiem, bo cenię sobie prywatność innych, jednak chyba w głębi duszy poczułam się trochę zazdrosna...
Dziwne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz