piątek, 7 listopada 2014

A może coś na deser?

Ostatniego czasu trochę piłam. Procenty wpadały, uderzały do głowy, nakręcały. Z czasem przyszedł ból wątroby, a następnie gól nerek, które widocznie nie radziły sobie z taką ilością toksyn. Podobno do 2% alkoholu jest wydalane przez nerki. To dość dużo. Szkoda tylko, że mój zalany robak już nie pojmował pewnych rzeczy. Zwykle podczas upijania, nie mam takiego zahamowania i wlewam w siebie kolejne łyki trunku. To niszczy od środka, zaburzała ruchy, świadomość i mowę. Takie tam dziwne stany, tańce, pląsy i kaszany...
Na szczęście puki co udało mi się skończyć z piciem. Dziś zaplanowałam sobie nawet wyjątkowy wieczór. Spędzę go razem z Potworkami. Tak mi ich brakowało w te jesienne wieczory, i zatęskniłam też za Oskarem. Fuck! Nie powinnam się do tego przyznawać, ale brakowało mi zapachu jego włosów i tego jego specyficznego stylu bycia. Na całe szczęście nie będziemy sam na sam, więc nie będzie z mojej strony niebezpiecznie.
To już dziś wieczorem. Ja, Potworki i jeszcze coś. No tak, w końcu weekend,  to nie ma się co dziwić mojej decyzji. Co dziwne, mam nawet w szafkach trochę gotowego jedzenia do podgrzania w mikrofali i nie będzie problemu z wykarmieniem tych głodnych mordek. Naprawdę cieszę się niczym dziecko, że tej nocy nie będę sama, tylko z moją bandą przygłupów. Obejrzymy coś, poświrujemy i chyba na tym się skończy. Okey, zapomniałam jeszcze o tym, że pojemy, aż brzuchy nam popękają. To niecodzienne, więc nadal muszę przypominać sobie, że to JA będę dziś królowa kuchni. Może założę fartuszek, ale pewnie bez żarcia na wynos i tak się nie obędzie. W końcu do puszek pakują przysmaki jak dla nierasowych psów i nie da się tego wszystkiego zjeść, bez bólu brzucha i mdłości. Dajmy na to takie klopsy, które po otwarciu polewa się na kluski. Niby reklamują, że są wybitnie dobre i otrzymały nawet gwiazdki Michelin i gwarancję jakości, jednak nawet to mnie nie przekonuje. Tak więc mam cichą nadzieję, że bogacz Oskar, wziął ze sobą gruby portfel i zamówi nam coś na poziomie. I nawet nie chcę jakiś wykwintnych przysmaków. Ja tak skromnie wybieram... Liczę na podwójną porcję spaghetti z serem, zupę cebulową, kalmary z pomidorami i cebulką i może coś jeszcze na deser w postaci striptizu z udziałem naszego męskiego przyjaciela Pana O. A jeśli miałbym wybrać coś jako drugi deser byłoby to lody czekoladowe z podwójnym syropem czekoladowym, bitą śmietaną oraz posypką z kruszonej czekolady. Niebo w gębie i na ziemi. Rozkosz dla zmysłów. Tego mi brakowało w tym popapranym życiu... Bo jedyne co się liczy to czekolada, moje Potworki i od czasu do czasu uczucie związane z zakochaniem. I jeszcze wliczyłabym do tego rachunku taniego jabola, który pomaga zresetować złe myśli...

1 komentarz:

  1. A ja nie piję! 2 lata temu odstawiłam totalnie alkohol i imprezowy tryb życia - o wiele lżej mi się żyje ;)

    OdpowiedzUsuń