sobota, 25 października 2014

Zimno, deszczowo, brzydko.

Zimno. Na zewnątrz temperatura wynosi 6 stopni Celsjusza. W głowie plątają się tysiące myśli i znów nie potrafię zasnąć.
Może to i jest dziwne, ale siedzę w seksownej bieliźnie przy otwartym oknie i wcale nie czuję, by aura za oknem szczególnie mi przeszkadzała. Zapewne brzmi to bardzo niezdrowo, a jednak jest mi rześko jak nigdy wcześniej. Myślę, że gdyby nie to, że obecnie w moim pokoju panuje temperatura niczym w saunie, nie pozwoliłabym sobie na takie hardcorowe powiewy toksycznego, mrożącego powietrza.
Kilka wdechów, kilka wydechów.
Jedyne co zauważam, to fakt iż nie potrafię zebrać myśli, ubrać je w piękne słowa i wyrazić tego co teraz czuje. Mam taką pustkę, jakbym zatrzymała się, zamarzła... Siedzę kościstym tyłkiem i przewracam oczami i pewnie wygląda to przekomicznie, ale doszłam do wniosku że czegoś brakuje w moim życiu. Czegoś co napędzałoby mnie ciągle do przodu, bądź kogoś kto kopnąłby mnie w tyłek kiedy trzeba. Wtedy na myśl nasuwa mi się obraz Oskara. Nie potrafię sobie nawet tego wytłumaczyć, ale on sprawia, że jeszcze na czymś mi zależy w tym niesprawiedliwym świtacie. To dobry człowiek. Nosi w sobie dużo słońca, którym potrafi zarazić innych...
Choć nie pojmuję dlaczego, to zdarzają się dni kiedy wolę go unikać. Może i znamy się szmat czasu, ale czasami czuje, że nasze relacje robią się po prostu niebezpieczne... Choć to skomplikowane... bo traktuje go jak brata, a on mnie jak siostrę, to czasem odnoszę wrażenie, że najzwyczajniej w świecie bardzo się zżyliśmy, lubimy się. I chyba jest to etap, kiedy wolę nie angażować się emocjonalnie i nie zawierzać się ze wszystkiego, czy polegać na nim zawsze kiedy jest mi źle. Z doświadczenia wiem, że faceci rożnie interpretują takie relacje, a chyba takiego problemu chciałbym uniknąć...
Myślę, że dziś znów nie zasnę. W głowie mam tyle myśli, nawet chyba nie potrafię ich spisać, by się od nich uwolnić. Nie radzę sobie z tym. To mnie przerasta, gdzieś tam w środku wprawia w zakłopotanie. Nie wiem też czy najlepszym lekarstwem byłoby go teraz dorwać dzwoniąc, pisząc SMS-a, czy po prostu odpuścić i zaszyć się w swojej norze unikając kontaktu... Kalkuluję to wszystko w głowie i nie potrafię jednoznacznie sobie na to wszystko odpowiedzieć. To skomplikowanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz