środa, 24 października 2012

;)

Czuje się dobrze... bardzo dobrze...
Wszystko chyba zaczyna się po raz kolejny układać. Mój humor nadal utrzymuje swą rewelacyjną formę, a ja nie mogę odpędzić od siebie uśmiechu. To troszkę wkurzające, szczególnie gdy artysta potrafi tworzyć tylko w cierpieniu...
Jest dobrze, prawie doskonale. Moja psychika ożyła i wytryskuje energią rozrywającą mnie od środka. Muszę przyznać, że z wrażliwej dziewczyny (po przebytym okresie), zaczynam być wredną jędzą pozbytą jakiegokolwiek współczucia. Lubię ten stan, trzymający mnie w całości pod pokrywą, w dziwnej skorupie, gdzie nie dochodzą do mnie wewnętrzne głosy. Nie wypływają żadne słone łzy, a moja twarz wygląd jak po udanej operacji plastycznej, której nigdy nie przebyłam.
Ostatnio trochę ucierpiał mój nadgarstek, który strzela z każdym delikatnym ruchem. Pisanie na klawiaturze sprawia przyjemny ból, sprawiający, że czuję że jeszcze żyję. Nie mogło być lepiej.


Wracając jednak do ostatnich dni... Impreza urodzinowa zakończyła się bólem głowy, zarzyganym kiblem i striptizem dla ubogich urządzonym przez Oskara. Nie pokazał zbyt wiele, ale wystarczająca wiele, by rozbudził wyobraźnię solenizantki. Było mega! Popcorn, cola i wiele wiele innych rzeczy, które przyniosły Potworki w trybie natychmiastowym zostały porzarte. I gdyby nie to, że zwracam uwagę na kalorie, powtarzałabym takie imprezy co najmniej raz w miesiącu, każdego dnia odpowiadającemu dniu mojego urodzenia...
Teraz siedzę w domowym zaciszu i popijam gorącą czekoladę i czekam co przyniesie jutro.

3 komentarze:

  1. pozazdrościć, oddaj trochę tego dobrego nastroju;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry nastrój trzeba pielęgnować, żeby zbyt szybko nie prysł :) Naprawdę sądzisz, że artysta może tworzyć tylko w cierpieniu? Jestem innego zdania, wg mnie każda silna emocja może być przekuta w coś twórczego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też chcę jakąś imprezę urodzinową! ;P

    OdpowiedzUsuń