czwartek, 6 września 2012

;)

Znów poczułam się totalnie samotna i zagubiona...
Coraz więcej w moim życiu było wieczorów totalnego smutku. Zazwyczaj zaczynało się zupełnie niewinnie. Często wystarczył przypadkowy moment sceny erotycznej z jakiegoś serialu na który przypadkowo trafiłam, niewinnie wyglądający artykuł w magazynie dla kobiet, który akurat dotyczył mężczyzn, czy sama myśl o tym, że ON gdzieś tam jest...
Ostatnio uświadomiłam sobie, że praktycznie nie mam nikogo na kim mogłabym polegać. Kogoś, do kogo zadzwonię o 3 w nocy, gdy moje emocje sięgną najwyższego smutku. Wtedy, czuję jak wszystko trafi sens. Nie ma ochoty zasypiać, ani budzić się o poranku. Zalewam się słonymi łzami, z trudem je powstrzymując i połykając. Gdyby ten tajemniczy ktoś wysłucha mnie, nie robiąc wyrzutów sumienia za tak późną porę... Tego mi najbardziej trzeba, w tym jałowym życiu.


To zachowanie mówi samo za siebie. Nie radzę sobie. Ze wszystkim! Z faktem, że dojrzewam i staję się kobietą, a u moim boku jest tylko mój cień. Już nie potrafię panować nad negatywnymi uczuciami. One po prostu ciągle we mnie są, czekając na chwilkę mojej słabości. Wybuchają częściej niż bym tego chciała.  
Tak bardzo pragnę, by wreszcie był przy mnie ktoś, kto nie będzie ze mną rozmaił z zegarkiem w ręku. Poświęcał mi swój cenny czas, traktował jak równą sobie. Ludzie których poznałam za życia, zawsze po czasie znajomości stawali się zwyczajnie podli. Dostrzegałam w ich zachowaniu pewność siebie wyższość, czuli się ode mnie lepsi z niewiadomego powodu.
Nie, nie brakuje mi pewności sobie. Znam swoją wartość. Mam Potworki, ale oni też mają swoje życie. Ja nie mam już nikogo...

1 komentarz:

  1. Masz na pewno życzliwe osoby wokół. Głowa do góry i mimo wszysttko, więcej optymizmu! Będzie dobrze :**

    OdpowiedzUsuń