wtorek, 3 kwietnia 2012

Zadzwonię, zanim zniknę...


Chwilami nie daję rady, nie mam już siły i jestem totalnie zmęczona…

Dzisiaj zasypałam już cztery razy. W kolejce do sklepu z ciuchami, w autobusie podążającym po mieście, przed ekranem komputera i od razu po kolacji, którą jadłam tuż po godzinie 19. Zupełnie jakbym traciła przytomność, jednak  zasypiałam ze męczenia. Kawa już nie pomaga, ani dobry podkład do twarzy. Nic nie pobudza, nic nie sprawia, ze wyglądam na wypoczętą…

To wszystko przez wczorajszą noc, którą spędziłam przed monitorem komputera… Najpierw wciągały mnie nowinki dotyczące mody, wywiady ze stylistami, zdjęcia z pokazów, na które wstęp mają tylko nieliczni. Cudowne życie w wielkim świecie mody…Nie ukrywam, że tego wieczoru zrezygnowałabym z tych wszystkich modnych ciuchów, by tylko ON się pojawił…        



Udało się. Zupełnie przypadkowo zagościł  na GG, po 22… Znaleźliśmy chwilę dla siebie, która przedłużyła się w dłuższą chwilę… Cudownie, wręcz wyśmienicie… Gdybym znów znikła na dłużej, tak jak uczyniłam to w tym tygodniu, ma się skontaktować… Telefonicznie… Mam zadzwonić jak do lekarza, który ma usunąć moje zepsute serce, tylko że ON, nawet nieświadomie będzie leczył moją duszę…

To był dobry dzień, bardzo dobry… Chcę, by już było tak zawsze…    

3 komentarze:

  1. chociaż u Ciebie dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ON to chyba cudowny lek na zło tego świata. Jeśli faktycznie ma chęci, to dużo jest w stanie zdziałać. Wiem to z doświadczenia. Taki cudowny "lekarz" pomógł mi odzyskać wiarę w ludzi, w mężczyzn ;). I nie wiem co tu jest prawdą a fikcją, ale trzymma kciuki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny fajny post :)
    I zgadzam się z czarownicą w kwestii Jego :)

    OdpowiedzUsuń