poniedziałek, 12 marca 2012

Realna magia

Nadszedł poniedziałek.

Dzień, z reguły nie lubiany przez uczniów, studentów, ludzi pracujących i wszystkich innych, którzy z własnej nieprzymuszonej woli muszą wstać wcześnie rano, rezygnując z najlepszych snów. Niestety też należę do tej grupy…

7 rano, a ja nie mogę zwlec się z łózka, dojść do łazienki i ogarnąć się na tyle, by pokazać się ludziom na oczy. Rozczochrane włosy, niezmyty makijaż, bolące części ciała. Wygląd niczym potwór, który odstrasza nawet swoim cieniem. Nie mam nawet sił, by zrobić sobie gorącą kawę, na pobudzenie.



Właśnie w takim, najbardziej beznadziejnym i niekorzystnym stanie myślę o NIM. Nie chciałabym, aby widziała mnie taką w pół przytomną. Nie chciałabym aby się litował, kazał zrobić coś z tym wyglądem i był cierpliwy bardziej niż na GG. Na szczęście nie zobaczy mnie takiej. Jestem nieosiągalna. To znajomość tylko dwóch wirtualnych dusz, które z jakiegoś powodu piszą ze sobą co jakiś czas. I z czasem staje się to obsesją, chwilą, która nie powinna się kończyć przed godziną 22…

Właśnie teraz wiem, że znów dziś porozmawiamy ze sobą. Niezobowiązujące tematy, wymijające fakty z życia o sobie,  dziwna magia towarzysząca każdemu „spotkaniu”. Czy nie ma nic lepszego niż takie życie? Nieskomplikowane relacje, jasne płaszczyzny porozumienia się i nieoczekiwanie nic w zamian. Głupio przyznać, ale w tym REALNYM życiu, brakuje takich osób. Potworki to inna beczka wina. Kocham ich za otwartość, szczerość i głupotę. ON po prostu jest…

Teraz mimo później (jak dla mnie) pory, wyczekuję chwili, gdy usłyszę dźwięk jego wiadomości na komunikatorze. Popijam nawet już ostygniętą herbatę, by nie przegapić chwili gdy ON przyjdzie. I z każdą sekundą wiem, że to czekanie ma jakiś śmieszny sens. Nie umiem tego zrozumieć. Śmieszy mnie sam fakt, że tu jestem, że czekam. Mogłabym przecież pasożytować u Matyldy, czy robić cokolwiek innego.

Trudno, kości zostały rzucone. Zostaję. Czekam!

1 komentarz: