poniedziałek, 26 marca 2012

Ah, ten zachód słońca

Właśnie wróciłam z miasta…

Po woli zaczynało robić się zimno, więc czym prędzej w butach na koturnach pospieszyłam do domu. Ah, gdyby nie fakt, że jestem zmarzluchem „zafundowałabym” sobie spacer…

Muszę przyznać, że lubię patrzeć na zachodzące słońce, tą cudowną kolorystykę nieba, ukazującego wszelakie odcienie różu, przechodzącego w aż do pomarańczu. I w tym momencie budzie się we mnie jakiś romantyzm, który zmienia mnie nie do poznania. Nagle zaczynam kochać te zachody słońca, te barwy, a nawet to uczucie które zawsze mi towarzyszy, gdy na nie spoglądam. Czuję się wtedy taka słaba, że chciałabym aby był ktoś obok mnie…

Wówczas doświadczam jak suchy wiatr rozwiewa moje długie włosy, przeczesując je niemiłosiernie we wszystkie strony. I mogłabym upaść, dać się ponieść tej naturze, niosącej mnie w kierunek zachodzącego światła, ale po co? Czas było wrócić do domu, by zjeść zimny serek czekoladowy z podwójnymi kawałkami gorzkiej czekolady...    

Gdybym mogła zostać na zewnątrz trochę dłużej, rozłożyłabym sztalugę, farby i namalowałabym słońce. Pamiętam, że zawsze jako mała dziewczynka, gdy szłam z mamą za rękę, mówiłam jej, że pewnego dnia namaluję cudowny zachód słońca. Jednak nigdy tak się nie stało. Zawsze zanim rozłożyłam niezbędne przybory, słońce zachodziło, a mnie zastawał przeraźliwy mrok. Wtedy uciekłam z przerażeniem, pakując wszystko do torby, a pod pachą niosłam ogromny szkicownik… Byłam strasznym dzieckiem.

Dlatego w gimnazjum odkryłam magię aparatu fotograficznego, i chyba aż do dziś nie miałam ochoty uwiecznienia tego właśnie zjawiska… „Słońce” – właśnie ON mnie tak ostatnio nazwał. Uznał, że jestem jak słońce. Rozpraszające mrok, złą aurę, dające ciepło, będące czymś co jest jedyne i ważne… A moje Potworki? Oni uważają mnie za „kosmicznie romantyczną”, ale w kwestii miłości do słońca, ale to chyba nic złego…

I jeśli dla NIEGO jestem słońcem, a nie księżycem, to chyba o czymś świadczy…

7 komentarzy:

  1. 2 lata temu miałam włosy ledwo co do ramion. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja też będę okrutny i napisze TU. Przepraszam ale wstawianie linka do mojego bloga to u mnie nawyk.

    OdpowiedzUsuń
  3. tajemniczy K.26 marca 2012 22:10

    obiecałem że napiszę więc jest:)a twoje przygody jak zwykle poprawiasz mi humor wieczorami:)czekam na jutro:p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też kocham zachody słońca... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachody słońca - najpiękniejsze zjawisko!
    Fantastycznie napisane!:)

    Zapraszam na nowy post oraz do polubienia mojego fan page na facebook'u:)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  6. zachody słońca - kocham! :)
    miło mi się Ciebie czyta :)

    OdpowiedzUsuń