czwartek, 9 lutego 2012

Mam pomysł

W obliczu takiej głupoty ręce mi opadły…

Ale cóż było zrobić, gdy Matylda zadzwoniła do mnie o 4 nad ranem. To przecież nie było najmądrzejsze szczególnie, że nie ostatnio nie sypiam najlepiej. Nawet jeśli udaje mi się zasnąć, to nie na długo… A regenerować się trzeba, jakimiś dozwolonymi metodami…

Odebrałam… Zaspana, oszołomiona, lekko wkurzona i zarazem zaciekawiona, że właśnie ona dzwoni do mnie o tej porze. I jak się okazało, to nie był nadzwyczaj ważny powód, by budzić mnie „w środku nocy”.  Ale cóż… Gdy już udało mi się dowiedzieć, o co jej w końcu chodzi zaproponowałam, by wpadła do mnie o 10…

Tak się też stało. Matylda, bardziej przytomna niż ja, przyniosła mi gorącą kawę i oczywiście przeprosiła mnie za tą potworną pobudkę… To było takie dziwne i co najmniej nie w jej stylu, by mnie przepraszała. Ona przecież, nigdy się nie myli. Zawsze wszystko wie i przekazuje nam te swoje mądrości życiowe. Ale tym razem potrzebowała rady… 



Chodzi o te bezsensowne Walentynki. To już całkiem niedługo, a problem znów ten sam. Matylda znowuż nie ma ich z kim spędzić, podobnie jak ja i Zuza. Ale wykluczam jej fascynację dziewczynami, więc w trójkę tak trochę głupi będzie się pokazać na mieście. Gdyby któraś z nas czuła miętę do Oskara, to problem po części sam by się rozwiązał…

Hmm… Może wybierzemy się wszyscy - w czwórkę – jak na Potworków przystało i będziemy udawać szczęśliwie zakochaną ekipę! Albo wiem! Matylda pójdzie z Oskarem, a Zuzę przebierze się za faceta i umówi się ze mną… Choć to trochę walnięty pomysł, ale lepsze to niż bycie w martwym punkcie i przeczekanie tego „święta” samotnie w domu…

I to jest myśl!

1 komentarz:

  1. super pomysl a może dolacze sie hahaha pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń