czwartek, 2 lutego 2012

Mała rzecz

Wbrew pozorom, ostatnio nie sypiam najlepiej…

Może to nie jest niepokojące, bo nawet być nie powinno, ale stresuje mnie ten konkurs, ta wystawa, która tak wiele dla mnie znaczy. To nie jest nawet jedna z najważniejszych dla mnie spraw, w chwili obecnej, ale ten dreszczyk emocji związany z konkurencją i sprawieniem dobrego wrażenia, totalnie mnie wykańcza. Tak po prostu… Więc, trzeba temu jakoś zaradzić, zamian zwariuję i pójdę na ogromne zakupowe szaleństwo w towarzystwie moich Potworków…

Gorąca czekolada jest najlepsza na wszystko…

Nawet jeśli miałaby 500 kalorii, to tak bym ją dziś wypiła. Nic by mnie przed tym nie powstrzymało. Ani fakt że przytyję ani to, że po raz drugi wyłamałam się z diety, która polega na nie jedzeniu kakao… A co mi tam! Raz się żyje i właśnie dziś mogę pozwolić sobie na taką przyjemność…



I pozwoliłam sobie aż o kilka kropli za dużo, bo na jednej filiżance się nie skończyło. Dwa kubeczki gorącej czekolady wypiłam duszkiem, by wzbudzić w sobie harmonię ducha na cały dzień… I pomogło. Rozgrzało zmarznięte dłonie, poprawiło humor i sprawiło, że coś we mnie pękło i byłam bardziej szczęśliwa niż zwykle. To takie niecodzienne. Takie nieprzyziemne, jak radość z wygranej, czy uznanie w oczach kogoś z wyższych sfer. Nie, nie, nie. To taka mała rzecz, której bardzo mi brakowało.

Dziwne, że o tych oczywistych sprawach, uświadamiana sobie dopiero po jakimś czasie. Najczęściej trochę za późno, ale nie tak późno, by mogły zaistnieć na nowo. To taki mój malutki sukces i chyba… dobry początek nowego miesiąca…

I może… warto znów napisać do NIEGO? Tak po prostu… Bo z każdym dniem lubię go coraz bardziej… Choć, to takie dziwne… i fascynujące…

Konic paplania! Czas się wziąć za siebie! Jutro weekend i trzeba coś zaplanować… Coś na prawdę sensownego, na tą diabelską zimę…

1 komentarz: