środa, 1 lutego 2012

To nie żart

Życie zrobiło mi niespodziankę…

Z samego rana, gdy jeszcze smacznie spałam, zadzwonił Oskar  i poinformował mnie, że sam  - osobiście -  odbierze moją pracę potrzebną do jego wystawy. Ja miałam tylko pokwitować oddanie dzieła w dobre ręce… I tak się też właśnie stało…

Więc, tym razem to nie była żadna ściema z jego strony, ani żaden kosmiczny żart, którego i tak pewnie bym nie zrozumiała… To było naprawdę miłe…  

Dalszą część dnia spędziłam w stercie zakurzonych książek, z których uczyłam nowych technik rysowania pejzaży. Powiem szczerze… Totalna nuda… ale cóż zrobić, jeśli życie malarza polega na malowaniu, wyczuciu odpowiedniej chwili, którą chcesz uwiecznić na płótnie. Wbrew pozorom , to wcale nie takie łatwe. To nie jest jak aparat fotograficzny, gdzie pstrykasz tysiące fotek  i na koniec wybierasz jedną, tą najlepszą. Tu, chwila od razu musi być dobrze uchwycona, inaczej cała twoja harówa idzie zupełnie na marne…



To wymaga jakiegoś dziwnego spokoju ducha, którego ostatnio mi nie brakowało…

Ale ok, koniec przynudzania o malowaniu!

Napisałam do NIEGO! Albo ON do mnie… Nie pamiętam. To już po woli staje się codziennością. Ktoś pisze do kogoś, pod byle pretekstem, by zabić czas, nudę, by przetrwać zimę w miłym towarzystwie nie wychodząc z domu. Jednak, mnie nie kręcą tego typu znajomości…

To nie ma sensu… 

2 komentarze:

  1. Też tak mam, że samo pisanie z kimś na gadu dzień w dzień, staje się codziennością...
    Zaczynają się powtarzać tematy do rozmów i nie ma już o czym gadać...
    To wszystko staje się monotonne..
    On jest z Twojego miasta? Jak tak to może zaproponuj spotkanie, albo nawiąż ten temat do rozmowy i spraw, aby sam się z Tobą umówił ^^

    OdpowiedzUsuń