poniedziałek, 9 stycznia 2012

Pusta koperta

Dzisiejszy poranek był szaleństwem. Zadzwonił Oskar i kazał otworzyć mi kopertkę, którą przekazał mi kilka dni temu…

Nie wiele myśląc, porwałam ją kawałki, by czym prędzej dostać się do środka i przeczytać treść tematu na konkurs. Mocno mnie zdziwiło, gdy w środku ujrzałam zupełnie pustą, białą kartkę. A to świr! Cały czas żyłam z nadzieją, że właśnie tam, w tej kopercie jest moja przepustka do sławy… Każdy konkurs stawiał przede mną nowe wyzwania i możliwość wykazania się oraz szansę zaistnienia w gronie malarzy.  

Nic z tego! Musiałam ruszyć tyłek z ciepłego domu, osobiście udać się do Oskara (cudownego szaleńca i przyjaciela) i łaskawie poprosić o temat na konkurs...

I wszystko zaczyna się układać wyśmienicie…



Powoli, bardzo leniwie w ciągu dnia, zdążyłam jedynie rozłożyć kubki z wodą i zakomponować w pamięci wizję nowego dzieła… Nawet nie zauważyłam, jak zastała mnie późna pora…

I tak nagle wszystko było wariactwem, którego nie mogłam kontrolować. Nawet napisałam do NIEGO na GG (tak właśnie do tego kogoś, z kim pisanie było najdziwniejszą relacją międzyludzką)…

To niezwykłe, że jedyne czego dziś chciałam, to  to, by ktoś poświęcił mi troszkę uwagi. JEMU się udało… Choć sama nie wiem dlaczego…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz