sobota, 7 stycznia 2012

Obronne mury

Byłam na mieście… Nuuuuda…

Samotnie włóczyłam się po brudnych ulicach… Miałam chwilkę na myślenie, zanim dotarłam do mojej przyjaciółki…

Wszyscy oczywiście znów się spieszyli, spoglądając na zegarek… Miasto tętniło życiem, jak w każdy roboczy dzień. No, ale… przecież dziś sobota… Może znowu jakaś wyprzedaż, czy jak? I trochę mnie to drażni w ludziach, że są tacy zawiani.  I jest pewne: uciekłabym od tego tłumu jak najdalej się da. …

Może nie potrafię żyć w dużych skupiskach ludzi, izoluję się od nich poprzez malowanie, buduję mury obronne, to i tak do nich lgnę. Niczym mały kociak, mający potrzebę bliskości drugiego człowieka. Wiem, to zupełne przeciwieństwo. Niby czegoś nie chcę, coś mnie wkurza, ale tego pragnę… I dlatego tak bardzo cenię sobie moje Potworki. Są naprawdę kochane…

Koniec rozmyślań! 

W planach miałam wspólne oglądanie filmów na dużym ekranie u Matyldy, ale to nie do końca wypaliło. Matylda coś marudziła, że jej sprzęt nie najlepiej działa. Coś z rzutnikiem czy jak… Nawet nie sprawdzała tego przy mnie, ale ok. Wierzę jej na słowo… Więc, dwie godziny rozmawiałyśmy przy szklance soku pomarańczowego… Extra!

 Jak widać, wszystko toczy się własnym dziwnym torem… Ale dotarłam do domu i jestem… zmęczona!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz