piątek, 20 stycznia 2012

Impra na spontana

Siedzenia samotnie w domu, było niczym dobry film, w którym jestem sama sobie reżyserką scenarzystą i aktorką w jednym…

Wszystko ustalam ja! Każdą najmniejszą zasadę, którą mogę zmienić w każdej chwili. I to właśnie najbardziej lubię w samotnie spędzonych wieczorach…

Nikt mi nie przeszkadza, cisza i spokój wśród wielkiego miasta…

Jednak wszystko do czasu…



Za parę chwil z tej samotności będą nici i zapomniany sen… Właśnie zapowiedziała się Matylda z Zuzą i Oskarem. Cała banda Potworków wbije do mnie na chatę i rozwali cały ten nudny schemat mojego dnia. To będzie jazda bez trzymanki i masakra w jednym. Jak zawsze zresztą przyniosą coś wyskokowego, co pozornie ich uszczęśliwi…

Hah, ja nie potrzebuję tego typu trunków, ale „jak nie po dobroci to będzie siłą” – jak to ujął Oskar. Tak, pewnie już nie wie co mówi, ale może jakoś się dogadamy…

Co najgorsze, moja lodówka jest zupełnie pusta, nie licząc zupek z torebki na „czarną godzinę”. No, ale co tam. Ja cwana, myśląca szybciej niż prędkość światła, zaraz coś zorganizuję do żarcia i picia. I nikt nie powie, że Xenia zagłodziła swoich gości.

Let’s party!

2 komentarze:

  1. swietne mi do głowy by nie przyszło ale ja nie mam przyjaciól i z nikim nie spedzam czsu wole samotnosc ale brawo dla ciebie za pomysłowosc i ze jeszcze było co do jedzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog jest inny niż reszta ;)
    podoba mnie sie. .;) oby tak dalej. .

    pozdr. Tuśka

    OdpowiedzUsuń